wtorek, 6 sierpnia 2013

Kolejny semestr, kolejne mieszkanie

Tym razem krótko.
Garść porad dla szukających mieszkania. Bez ładu i składu, ale clue wyciągnięcie chyba bez problemu.
W przypadku życia z więcej niż jedną osobą, sypialnia z aneksem kuchennym będzie nie do zniesienia. Zdarza się, że osoby z innych pokojów będą chciały w nocy lub rano pójść do kuchni i no cóż.....niemożliwym jest niehałasować w kuchni. Także, wyłącznie oddzielne pokoje, bez kuchni.
Oczywiście zakładamy, że nie zawsze stać nas na samodzielne życie i posiadanie pokoju na własność. Wbrew pozorom współlokator w pokoju robi o wiele mniejszy hałas wstając, niż kuchenni goście.

Życie ze współlokatorem w pokoju nie musi być męczące. Istnieje 50 procent szans( czyli tak, lub nie), że się ze sobą dogadacie i staniecie po prostu bliscy. To normalne, gdy z kimś spędza się tyle czasu. Ważne, by wszelkie niejasności i animozje wyjaśniać sobie od razu. Poza tym współlokator uczy nas życia w społeczeństwie. Nie zawsze nasze zdanie  jest najważniejsze i czasem trzeba po prostu do czegoś przywyknąć, niż z tego powodu robić wojnę. Pamiętajcie, że lepiej jest być w dobrych stosunkach z kimś, kto dzieli z Wami te parenaście metrów, kuchnię i łazienkę. Czasem ustępstwa są po prostu niezbędne.

Nie będę kadził o cenach, gdyż te są naprawdę różne i każdy próbuje być w tym temacie mędrcem. Pamiętajcie, że to Wy mieszkacie w danym miejscu i jeśli Wam się podoba to jest warte każdych pieniędzy.

Według mnie pół godziny plus dojścia to maksymalny czas podróży na uczelnię. Dłuższy dojazd zniechęci do chodzenia na pojedyncze zajęcia i utrudni wiele spraw, gdy czegoś zapomnimy lub mamy napięty grafik dnia. Poza tym warto mieć w pobliżu market, nie dalej niż 10 minut piechotą. Ułatwi to zakupy i wielokrotnie umożliwi przyniesienie czegoś na zapas. Lidl, czy Biedra pod domem wydają się ok, dopóki nie zechcemy kupić czegoś na wagę, lub mamy specyficzne potrzeby odnośnie niektórych produktów. Poza tym w dyskontach nie kupicie wszystkiego.

Życzę pomyślnych łowów mieszkaniowych i dobrze spędzonego października już w nowej chatce.

niedziela, 21 lipca 2013

Mrożona pizza - która najlepsza?

Mrożone pizze. W sytuacji kiedy zamówienie świeżo zrobionej wiązałoby się z wydaniem koło 30 złotych (których najczęściej polski student nie ma), potrzebujemy żelaznego zapasu mrożonek, lub możemy potrzebować szamy do pracy, mrożona pizza jest niezastąpiona.

Od 11 miesięcy testuje je konsekwentnie, w międzyczasie brzuszek trochę urósł, poświęcam się dla Was, i mogę podzielić się pewnymi spostrzeżeniami.
Zaczynamy od samego dna. Cenowego. Pizze mające 1 kg i kosztujące koło 8 złotych. Najczęściej są to no-name, ich producent unika kosztowania produktu, a składniki same zjeżdżają z ciasta. Nie byłyby tak złe, gdyby nie właśnie te zjeżdżające składniki. W trakcie krojenia cały farsz ląduje poza spodem i musimy je dojadać widelcem.A zazwyczaj nie są to składniki pierwszej jakości. Taka pizza to wyłącznie ostateczność. Nie polecam, jeśli chcemy rozkoszować się jedzeniem. Ze wszystkich, które spróbowałem chyba Biedronkowa jest najlepsza, pozostałych unikajcie.



Następne w kolejce,zarówno cenowo jak i jakościowo, są produkty opatrzone logiem sklepu, w którym aktualnie przebywacie. Powinny bardziej przypominać ładny posiłek, niż poprzednie jednak w każdej pizzy dopatrzycie się, czegoś co zepsuje dobre wrażenie. Dla przykładu podam dzisiaj zjedzoną pizzę Tesco. Opakowanie przypomina Ristorante, jednak jest dosyć chudsze, a średnica pizzy to zaledwie jakieś 25 cm.
O dziwo nic z niej nie zjeżdża, składników (grzybki) ma w bród, jednak po podgrzaniu zauważamy jaką chudzinkę kupiliśmy. Ciasto przypomina naleśnik, a w smaku jest to po prostu guma. To typowa przypadłość "niemarkowych" pizz i  cecha charakterystyczna.



Tak nawiasem mówiąc, piszę to jedząc kotleciki drobiowe za 4 zł z Tesco. Całkiem smaczne, tylko w środku są czernawe. Coś co widzę, w każdym drobiowym produkcie garmażeryjnym ze sklepu. Medaliony i kotlety drobiowe z pieczarkami (uwaga,wyżej produkty kosztują mniej, niż równowartość mięsa z kurczaka) dotknęły ta sama przypadłość(one z kolei z sieci Auchan).

Droższe pizze nieznanych firm. W oczy rzuca się Big Bistro,albo Gruba czy jakoś tak, oprócz tego produkty w cenie około 7,8 zł za ekwiwalent 500 gramów. Nic z nich nie zjeżdża, ciasto wreszcie jest grube i puszyste, tylko jak nieumiejętnie podgrzejemy to albo przesuszymy ją, albo woda nie zdąży jeszcze wyparować z góry. Po dodaniu własnych składników jemy w miarę smacznie i bez krzywienia się. Oczywiście jeśli kumpel kupił coś droższego to będziemy mu zazdrościć nawet mniejszej pizzy, ale tragedii nie ma.
Koniecznie dużo ketchupu i sosu czosnkowego. Powinniśmy najeść się do syta.





Najwyższa półka. Wrzucam tu wszystkie Riggy, Ristorante, Giuseppe i co tam jeszcze jest w typowej cenie 300,400g za 7,8 złotych. Pizze te najczęściej są mniejsze od talerza, jednak rekompensują to dobrym ciastem, dużą ilością składników i po prostu smakiem. Mają również po po pare dodatków do wyboru, hitem jest dla mnie Risorante z szynką i ananasem. Po prostu pycha. Pizze tej kategorii trzymają równy poziom, są odpowiednie nawet jeśli chcemy zjeść coś na szybko z drugą połową i się nie zbłaźnić(zbyt mocno, gościowi zawsze należy podać samemu zrobione jedzenie, a kobiecie dodatkowo deser!).
Zalecam kupno po prostu tej, na którą jest akurat promocja. Jeśli tylko cena będzie koło 5 złotych(zdarzają się takie sytuacje) to bierzcie bez zastanowienia nawet na spróbowanie.